W Polsce 4 mln osób choruje na cukrzycę, z czego milion o swojej chorobie nie wie. Ilu pacjentów ma szansę na bezpłatny dostęp do systemów ciągłego monitorowania glikemii? Czy będzie szybka ścieżka diabetologiczna podobna do tej, która jest w onkologii? Aleksandra Kurowska, redaktor naczelna portalu Cowzdrowiu.pl rozmawia o tym z posłanką Ewą Kołodziej, przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Cukrzycy.

– Mamy plagę cukrzycy typu 2, a badania mówią, że z cukrzycą typu 1 zetknie się co 20 uczeń. Niestety, polska szkoła nie jest na to przygotowana. Za to wszystkie kobiety w ciąży mają już refundowane systemy ciągłego monitorowania glikemii. I robimy wszystko, żeby obniżać kryteria dostępu do wszelkich nowoczesnych terapii lekowych tak, by i inne grupy pacjentów mogły z ich skorzystać – mówi Ewa Kołodziej, posłanka Koalicji Obywatelskiej, przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Cukrzycy.

Aleksandra Kurowska: Pani poseł, co ma Pani wspólnego ze zdrowiem? Jesteśmy zdrowotnym portalem, więc widujemy Panią w Sejmie, ale może nie wszyscy Polacy Panią znają.
Ewa Kołodziej: Jestem parlamentarzystką ze sporym stażem – już 14 rok pracuję w Sejmie. I od wielu lat jako przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Cukrzycy.  Nie dlatego, że choruję ja, czy ktoś z moich bliskich, ale dlatego, że dawno temu miałam kontakt z wieloma osobami, które uświadomiły mi skalę problemu: W Polsce 3 mln osób wie, że choruje na cukrzycę, ale milion nie wie o swojej chorobie – to daje razem 4 mln. A do tego pięć milionów osób jest w grupie ryzyka. Ktoś w parlamencie musiał się tym ważnym społecznym zagadnieniem zająć – tak zostałam przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Cukrzycy. I cieszę się, że przez lata pewne rzeczy wspólną pracą udaje nam się osiągać.

Choroba onkologiczna, zawały serca – o tym mówimy często, intensywnie, gdy wchodzą zmiany legislacyjne i nowe leki, a czasami, gdy umrze ktoś znany. Nikt raczej nie robi „czołówki” w gazecie czy portalu z tego, że ktoś ma cukrzycę lub umarł z powodu jej powikłań. Często widzimy właśnie powikłania, a nie widzimy samej choroby, prawda?
Cukrzyca nie boli, to jest cichy zabójca. Daje się we znaki, kiedy już dochodzi do powikłań. A te w cukrzycy są bardzo przykre i na wielu różnych płaszczyznach: możemy mieć problem z oczami, ze stopą cukrzycową, z nerkami, ale możemy też dostać udar czy zawał. Cukrzyca nie wybiera, a jeżeli ją zaniedbamy i nie będziemy kontrolować poziomu cukru, to niestety wcześniej czy później powikłania się pojawią. Kluczem do tego, żeby uchronić się przed nimi, jest wiedza, która wynika z edukacji.

Wiedzy wciąż nam brakuje, bo nawet jak rozmawiamy z pacjentami, to widać niestety, że świadomość na temat choroby jest u nich bardzo niska. Dlatego bardzo cieszę, że od września tego roku do szkół wejdzie nowy przedmiot, który będzie się nazywał nauka o zdrowiu, bo czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.

Mamy plagę zachorowań na cukrzycę typu 1 wśród dzieci, ale także mamy plagę zachorowań w ogóle na cukrzycę typu 2. Stres, brak ruchu, zła dieta – to wszystko powoduje, że niestety ludzie zapadają na tę chorobę coraz częściej. To jest pandemia XXI wieku.

Jeżeli chodzi o diagnostykę, cukrzycy, monitorowanie i leczenie cukrzycy, bardzo wiele się zmieniło. Robiłam kiedyś wywiady z osobami, które zachorowały kilkadziesiąt lat temu i zdarzało się, że nawet lecząc się i przyjmując insulinę, traciły wzrok i miały inne bardzo poważne powikłania. Z Pani perspektywy, co ważnego wydarzyło się w ostatnich latach i czym w Sejmie się zajmowaliście w Parlamentarnym Zespole ds. Cukrzycy?

Nowoczesne terapie lekowe weszły na stałe do pakietu świadczeń, choć przez to, że są drogie, nie są w pełni refundowane dla wszystkich pacjentów. Robimy wszystko, by te kryteria refundacyjne zmniejszać, żeby jak największą grupę chorych takim leczeniem objąć. Chodzi też o to, by i wyroby medyczne, takie jak systemy do ciągłego monitorowania glikemii, były dostępne dla jak największej grupy chorych. To są bardzo kosztowne rzeczy. Jeśli policzymy, że na cukrzycę w Polsce tak naprawdę choruje 4 miliony osób, to gdybyśmy mieli wszystkim zrefundować każdą terapię lekową i każdy wyrób medyczny, to wyjdą jakieś astronomiczne sumy. Dlatego muszą być kryteria – mówię o tym tytułem usprawiedliwienia Ministerstwo Zdrowia i NFZ-u. Warto podkreślić, że od zeszłego roku wszystkie kobiety w ciąży mają refundowany dostęp do wyrobów medycznych, jakim są systemy do ciągłego monitorowania glikemii, więc tzw. cukrzyca ciążowa jest u nich pod kontrolą. Natomiast robimy wszystko, żeby te kryteria obniżać, by i dla innych grup chorych były dostępne wszelkie nowoczesne terapie lekowe.

Każde z naszych spotkań w Sejmie jest trochę podyktowane rozwiązaniu problemów poszczególnych powikłań w cukrzycy. Tym najbardziej zaniedbanym powikłaniem w cukrzycy, jakim jest zespół stopy cukrzycowej. Przez cały ubiegły rok, wszędzie, gdzie było to możliwe, o tym rozmawialiśmy. Udało nam się po raz pierwszy doprowadzić do takiej sytuacji, że mamy już konkretne programy dedykowane leczeniu długo gojących się przewlekłych ran w stopie cukrzycowej.

Jakie to konkretnie programy?

Świetny pilotaż szamotulski (pilotaż leczenia zespołu stopy cukrzycowej prowadzony w Szamotułach – red.), który mam nadzieję, że będzie rozszerzony na jak największą liczbę ośrodków. Mamy gwarancję z Narodowego Funduszu Zdrowia, że ten pilotaż będzie kontynuowany, ale także, że te rozwiązania będą skopiowane i realizowane w innych miejscach. Nie mogę powiedzieć dzisiaj na 100 proc., ile to będzie ośrodków. To jest kwestia czasu i nakładów finansowych, żeby tę sieć stworzyć, rozwinąć, by mogła zafunkcjonować w całej Polsce. Zakładam jednak, że zaczynamy budować sieć profesjonalnej, kompleksowej opieki nad pacjentem z powikłaniem zespołu stopy cukrzycowej.

Niestety, do tej pory jedyne świadczenie, jakie NFZ gwarantował, to była jedynie amputacja. Dzisiaj ratujemy wszelkie kończyny, niezależnie od tego, w jakim one są stanie. Najważniejsze jest dla nas to, żeby pacjent miał pomoc i wsparcie, a nie żeby został kaleką.

Przy okazji chciałabym powiedzieć o jednej bardzo ważnej rzeczy, o której czasem zapominamy…

O czym?

O kooperacji lekarza i pacjenta. Mamy bowiem grupę chorych, którzy uważają, że choroba to jest problem lekarza, a nie pacjenta. A samo zaangażowanie się pacjenta w to, żeby się jak najlepiej czuć, mieć zdrowie w jak najlepszym stanie i żeby jak najdłużej nie mieć powikłań, jest bardzo istotne. Dlatego kooperacja pacjenta z lekarzem jest bardzo ważna. A kryteria refundacyjne są związane także z tym, jak pacjent się zachowuje. Oczywiście ważne jest też to, na jakim etapie ma cukrzycę, jak ma rozwiniętą chorobę.

Dlatego będę starała się w debacie publicznej, wprowadzić taki temat jak bilans sześciolatka. Dzisiaj już wiemy, że możemy z wykryć dzięki temu cukrzycę na wczesnym etapie. I dzięki temu zdiagnozować społeczeństwo i reagować, zanim się pojawi choroba. W Warszawie takie możliwości są, by robić takie badania przesiewowe. To może nie być proste do powszechnego wdrożenia, ale małymi kroczkami możemy to wprowadzać i rozszerzać to na kolejne grupy wiekowe.

Sama cukrzyca nie jest problemem i wyrokiem. Problemem jest jej ignorowanie choroby, zaniechanie leczenia, gdy już wiemy, że jesteśmy chorzy. To zbyt późna diagnoza i zaniedbanie leczenia cukrzycy powoduje bardzo uciążliwe, nieodwracalne powikłania u pacjenta.

Ważne jest też to, żeby pacjent z cukrzycą był dobrze prowadzony, żeby wiedział, gdzie trafić. Bo jak dostaje diagnozę, to oczywiście świat mu się wali i pojawia się „dziura w mózgu” – chory nie wie, co dalej – gdzie pójść, do kogo, gdzie się leczyć? A tak jak mamy ścieżkę onkologiczną, mamy ścieżkę kardiologiczną, to prawdopodobnie niedużymi nakładami sił można byłoby zrobić też ścieżkę diabetologiczną. W zasięgu ręki mamy na pewno rzeczy, które niedużymi nakładami finansowymi możemy wprowadzić do polskiego systemu ochrony zdrowia.

Mówiąc o leczeniu cukrzycy często mówimy jedynie o lekarzu, a mamy też pielęgniarki diabetologiczne. Jak Pani postrzega ich rolę? I jak możemy zwiększać zarówno ich dostępność dla pacjentów, jak i rolę, jaką pełnią w systemie?
Rola pielęgniarek diabetologicznych w systemie jest bardzo ważna, trochę niedoceniana. Cieszę się, że jest coraz więcej, bo pielęgniarka diabetologiczna bardzo może dużo pomóc. Przede wszystkim jest skarbnicą wiedzy i może bardzo mocno wesprzeć pacjenta, także psychicznie. Mam nadzieję, że w miarę upływu czasu dostępność i rola pielęgniarek diabetologicznych będzie się zwiększać.

Oczywiście mamy opiekę koordynowaną, ale ona nie wszędzie dobrze działa. Pacjent nie może sobie na każde życzenie zamówić wizyty u lekarza specjalisty. Lekarz nie zawsze ma wystarczającą ilość czasu, żeby każdy detal, każdy drobiazg pacjentowi wyjaśnić. Dlatego właśnie potrzebne są pielęgniarki diabetologiczne, które umieją wytłumaczyć w prosty, przystępny sposób choremu to, jak żyć z cukrzycą, by nie nabawić się powikłań. Mam więc nadzieję, że dostępność do tych pielęgniarek będzie zwiększana.

Zaczęła się polska prezydencja w Radzie Unii Europejskiej, wśród jej celów jest promocja zdrowia. Rozmawiałam z panią wiceminister zdrowia Katarzyną Kacperczyk i pytałam m.in. o adherens. Kardiolodzy często mówią, że pacjenci zapominają o przyjmowaniu leków i że niebranie kilka dni leku przeciwko nadciśnieniu może już doprowadzić do udaru. W przypadku cukrzycy jest podobnie. Czy bierze Pani pod uwagę jakieś rozwiązania, które moglibyśmy wdrożyć u nowo zdiagnozowanych pacjentów, którzy przeżywają szok, że nagle trzeba zmienić dietę, zacząć nakłuwać ten palec.
Chyba że ma się system do ciągłego monitorowania glikemii.

Może rozwiązaniem byłoby wprowadzenie go startowo dla pacjentów, np. na pół roku, by zachęcić ich do dbania o swój stan zdrowia?

Myślę, że wszystko ma sens, cokolwiek uczynimy dla pacjentów. Zwłaszcza tych nowo zdiagnozowanych, którzy mam nadzieję, jeszcze mają siłę i chęć do tego, by zrobić wszystko, żeby z cukrzycą nauczyć się żyć, a przede wszystkim, żyć jak najdłużej bez powikłań.

I bez tych najmocniejszych leków, prawda?
Oczywiście. Myślę, że tu najważniejsza jest edukacja, edukacja, jeszcze raz edukacja. Wiadomo, że nie trafimy do wszystkich. Paradoksalnie pandemia była w tej kwestii nie najgorszym okresem, bo wtedy ludzie byli zmuszeni do tego, by funkcjonować w internecie i tam szukali pomocy. Dzięki temu zdobywali wiedzę częściej niż dotąd na co dzień.

Dziś są już sfery, w których radzimy sobie systemowo – np. problemy oczne w cukrzycy zostały rozwiązane w tym sensie, że wszystkie terapie lekowe są refundowane. Natomiast pacjent musi jak najszybciej trafić do lekarza.

Ludzie myślą: „nie pójdę do lekarza, bo jeszcze coś mi znajdzie”. A właśnie o to chodzi, żeby pójść po diagnozę i poddać się leczeniu – zacząć brać leki i badać poziom glikemii. To daje nadzieję na długie, zdrowe życie. A jeżeli ignorujemy cukrzycę, to niestety za parę lat możemy się obudzić z udarem, z zawałem serca, z jakimiś powikłaniami neuropatycznymi, możemy mieć poważne problemy z nerkami, z oczami i stopą cukrzycową. Problemem jest zbyt późna diagnoza i zaniedbanie leczenia, gdy już wiemy o chorobie i ignorowanie cukrzycy. Sama cukrzyca nie jest ani problemem, ani tym bardziej wyrokiem.

Uważam, że dla nas rządzących, decydentów najważniejszym zadaniem jest teraz znalezienie tego miliona osób nieświadomych, że chorują na cukrzycę. Musimy jak najszybciej ich wyłapać, zdiagnozować i wdrożyć leczenie. Im szybciej to zrobimy, tym jest mniejsza szansa, że nabawią się powikłań.

Dużo sobie obiecujemy po wprowadzeniu w przyszłości w ramach medycyny pracy badania hemoglobiny glikowanej. Dzięki temu w tak powszechnym badaniu moglibyśmy wyłapać ten milion osób nieświadomych, że chorują na cukrzycę.

Mamy też przedłużony program profilaktyki 40+, więc zachęcamy, żeby się badać i zgłaszać do lekarza POZ, gdy jesteśmy zaniepokojeni swoim zdrowiem, lub dziecka. W przypadku dzieci zdarza się, że dopiero wtedy, gdy trafiają na dyżur do szpitala po omdleniu czy innym zdarzeniu. I okazuje się, że mają cukrzycę typu pierwszego – te dzieci nie są otyłe…

Cukrzyca nam się kojarzy z otyłością, natomiast osoby z cukrzycą typu pierwszego dotyczy najczęściej szczupłych osób, które nie wyglądają na chore. Będziemy w tym roku dużo czasu poświęcać właśnie cukrzycy typu 1 u dzieci, bo miałam wiele sygnałów, że te dzieci są traktowane w szkołach trochę, jak „gorący kartofel”. Polska szkoła nie jest wystarczająco przygotowana do tego, jak się zajmować uczniami z tym problemem. A prognozy są przerażające – badania sugerują, że co 20 dziecko prawdopodobnie zetknie się z cukrzycą typu pierwszego. Możemy policzyć, ile to uczniów w szkole, która ma kilkuset uczniów. To będzie niestety wyzwanie dla nas wszystkich – zarówno dla systemu opieki zdrowotnej, jak i systemu edukacyjnego, by te dzieci mogły się odnaleźć w polskiej szkole.

To zachęcamy do tego, by wejść na nasz portal – są na nim umieszczone linki do filmów przygotowanych przez Słodziaki – fundację dla dzieci z cukrzycą. Te filmy są skierowane właśnie m.in. do pracowników przedszkoli i szkół. W bardzo prosty sposób wyjaśniają kluczowe kwestie – z czym wiąże się cukrzyca i jak postępować w przypadku chorującego na nią dziecka. Bardzo dziękuję za rozmowę i będziemy zaglądać do Pani na posiedzenia sejmowe.
Dziękuję ślicznie, zapraszam serdecznie. Zachęcam wszystkich do oglądania posiedzeń naszego zespołu. Można je wszystkie obejrzeć także wstecznie, choć oczywiście zachęcam szczególnie do śledzenia tych wszystkich, które będą w tym roku.

Poniżej nagranie video:

Źródło: cowzdrowiu.pl

Przejdź do treści