O mijającym i nadchodzącym roku Medexpress rozmawia z profesorem Leszkiem Czupryniakiem, kierownikiem Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych z Centralnego Szpitala Klinicznego w Warszawie.

W kończącym się 2018 roku sporo się wydarzyło. M.in. dokument Polityka Lekowa Państwa został przyjęty przez rząd. Mówi się w nim wiele o innowacjach i profilaktyce. Czy według Pana zmieni się coś w sytuacji pacjentów chorujących na cukrzycę?

Podsumowując stary rok, zawsze podchodzimy z nadzieją do nowego, że coś się zmieni, czy jest to racjonalne czy nie. Tak samo podchodziliśmy z nadzieją, do 2018 r. Premier po raz pierwszy w expose zapowiedział, że zdrowie jest jednym z priorytetów tego rządu. I podkreślał to chociażby we wrześniu na Forum Ekonomicznym w Krynicy. W ciągu 2018 roku działy się różne wydarzenia, ale akurat nie w diabetologii, jeśli chodzi o działalność polityczną. Jedno co zostało wprowadzone w ramach polepszenia dostępu chorych odnośnie leków i innowacji, to podjęto decyzję o refundacji ciągłego monitorowania glikemii u pacjentów z cukrzycą typu I, leczonych osobistymi pompami wlewnymi, do wlewu podskórnego insuliny. To jest mała grupa pacjentów, ale cieszy nas, że taka bardzo nowoczesna technologia będzie miała u nich zastosowanie. Nic więcej w zakresie cukrzycy dodać nie mogę.

Jeśli chodzi o cukrzycę typu 2 nic się nie wydarzyło w zakresie refundacji leków, mimo jednoznacznych dowodów na korzystne działanie tych leków. Ich brak wytykała nam poprzednia ekipa rządowa, która mówiła, że będzie refundować te leki na cukrzycę, jeśli wykażemy, że oprócz obniżania cukru, zmniejszają ważne w badaniach punkty końcowe, zmniejszają ryzyko sercowo-naczyniowe albo zgony z przyczyn kardiologicznych. Teraz już mamy dwie grupy takich leków, które mają takie dowody – obniżają cukier i nie wynika to z samej redukcji glikemii, ale są to dodatkowe działania tych leków, dzięki czemu ryzyko ulega spektakularnej redukcji zwłaszcza u pacjentów z uszkodzonym układem krążenia czyli np. po zawale, ale z niewydolnością serca. Spełniliśmy warunki poprzedniej ekipy, ale dla obecnej powinno to być bardziej oczywiste, ale nie jest. Dialog odnośnie cukrzycy toczy się więc w zakresie minimalnym. Jedna rzecz, która została zrealizowana dotyczy rozporządzenia ministra Radziwiłła określającego standardy w opiece diabetologicznej. Praca nad tym dokumentem trwała pod kierownictwem prof. Strojka od kwietnia do końca maja. Dokument jeszcze nie obowiązuje, ale generalnie jest gotowy. Byłem członkiem tworzącego go zespołu razem z pielęgniarkami, pacjentami i przedstawicielami kilku departamentów Ministerstwa Zdrowia. Spotkaliśmy się w tym gronie kilka razy. Także w ramach legislacji taka rzecz się zadziała.

Natomiast deklaracje padają ze strony ministra, ale nie dzieje się kompletnie nic. W dodatku odebraliśmy jako pewnego rodzaju policzek opinię AOTMiT, że edukacja w diabetologii w zasadzie jest pozbawiona sensu. Trafiła do AOTMiT tzw. karta problemu zdrowotnego – finansowania edukacji konkretnego problemu w diabetologii. My nie mamy żadnych wątpliwości – diabetologia stoi edukacją, pielęgniarkami, co wszędzie na świecie się dzieje. Leczenie cukrzycy typu 2 polega na stosowaniu właściwych leków, ale w większym stopniu na modyfikacji stylu życia, rozumieniu przez pacjenta tego z czego choroba się wzięła, aby nie było powikłań. I to dotyczy funkcjonowania pacjenta na co dzień (aktywność fizyczna, planu dnia), czyli tego, czego nie da się przypisać na receptę. I w szeroko rozumianym świecie taka edukacja albo jest finansowana osobno, jest doceniana, albo diabetologia, ośrodki diabetologiczne dostają odpowiednią ilość środków, aby opłacić pracę lekarzy, pielęgniarek, których potrzeba więcej niż lekarzy. Taki zwykły diabetolog jak ja, w codziennej pracy z pacjentami spokojnie oddaje pracę od trzech do pięciu pielęgniarkom. A w poradniach diabetologicznych pracuje np. 5 diabetologów a pielęgniarek 1 lub 2. Zupełnie odwrócone proporcje. Otrzymałem propozycję odnośnie finansowania tej edukacji, po analizie, że będzie kosztować od 30 do 220 milionów, brak jest oszacowania, bo efekt nie niemierzalny, nie wiadomo czy to cokolwiek daje, więc AOTMiT nie rekomendował tej edukacji.

A wiemy z wielu badań, że w rekomendacji leczenia cukrzycy typu 2 kluczowych jest pierwszych 5-10 lat u pacjenta, w czasie których jeśli jest dobrze leczony, to uniknie wielu powikłań. A te pierwsze lata leczenia to właśnie intensywna edukacja, bo wtedy jeszcze człowiek jest młodszy i jest w stanie zmienić złe nawyki, jakie miał w swoim życiu. Jak ktoś choruje 20 lat na cukrzyce, ma powikłania to wiadomo, że nie zmieni się jego życie, bo sam już nie jest w stanie mieć nad swoim życiem kontroli. Tu mamy porażkę. To była propozycja złożona przez środowisko pielęgniarskie. Nie widzę żadnego światła, aby ten wątek kontynuować.

Czego życzyłby Pan sobie w nowym roku, jakich zmian, decyzji ważnych dla Pana i pacjentów, którymi się Pan zajmuje?

To może wzorem tego co w Sejmie, gdzie się głosuje, najdalej idącą poprawkę, to planem maksimum byłoby uchwalenie przez Sejm tego co zaleca ONZ, Światowa Organizacja Diabetologiczna: Narodowego Programu Walki z Cukrzycą i jej powikłaniami. Taki program jest gotowy. Jest stosunkowo prosty i zawiera konkretne rozwiązania dotyczące właśnie edukacji, zapobiegania późnym powikłaniom, m.in. ocznym, których obawiamy się najbardziej, oraz powikłaniom w zakresie stopy cukrzycowej. Ale pewnie się to nie wydarzy, a ustawiłoby opiekę diabetologiczną na lata. Takie programy zawsze są finansowane odrębnie. I nie mam wątpliwości, że zmniejszyłoby to w ciągu 5-10 lat liczbę amputacji oraz powikłań ocznych, poprawiło los cukrzyków w Polsce, których, przypomnę, mamy już ponad 3 miliony. Patrząc bardziej realistycznie, to oczekujemy teraz w drugą stronę, zupełnego minimum, czyli podjęcia dialogu dotyczącego tworzenia rozwiązań dla chorych na cukrzycę. A co chwila słychać, że MZ powołuje różne zespoły do chorób rzadkich czy innych dużo węższych od cukrzycy. Powinien funkcjonować stały zespół, który by regularnie się spotykał i ustalał z odpowiednimi strukturami MZ postępowanie w konkretnych obszarach, czyli w zakresie edukacji, tworzenia sieci gabinetów stopy cukrzycowej (program ten zaczęty jeszcze za poprzedniej ekipy, właśnie się kończy).

To taki listek figowy, jeśli chodzi o opiekę diabetologiczną, bo na trzy lata przeznaczono niecałe 4 miliony złotych, a to nie są żadne pieniądze jak na tak dużą skalę problemu. Mamy skansen w obrębie leków dla cukrzyków, bo nowoczesne leki są już na rynku ponad 10 lat i są refundowane wszędzie w mniejszym lub większym stopniu dla określonych grup pacjentów, niekoniecznie chorych na cukrzycę. I tu jest ważne wydarzenie tego roku – w październiku zostały ogłoszone nowe zalecenia Towarzystw Diabetologicznych: amerykańskiego i europejskiego, gdzie te dwie grupy leków są podstawą leczenia cukrzycy po metformienie. A u nas bariera cenowa jest tak duża, że tyko promil chorych może sobie na nie pozwolić, bo najtańsze kosztują 120, 130 złotych na miesiąc a droższe około 500, 600 złotych. My wołamy przecież o refundację nie dla wszystkich, tylko dla tych chorych, u których korzyść z nich jest najbardziej konkretna i wykazana. Także najniższym moim oczekiwaniem jest dialog MZ, by Ministerstwo uznało, że jest to strategiczny problem i zaczęło go rozwiązywać. A wiadomo, że nie rozwiąże do najbliższych wyborów, które za rok, i albo my je wygramy albo nasi następcy program ten powinni realizować. Trzeba tu wspomnieć, że najprostszym rozwiązaniem jest podjęcie decyzji o chociażby częściowej refundacji tych leków, dla części pacjentów. I akurat wszystkie te leki mają pozytywną opinię AOTMiT. Nie ma więc argumentu merytorycznego do braku takiej decyzji. Rząd nie podejmuje decyzji z przyczyn strategicznych, nie uznając cukrzycy za odpowiednio duże wyzwanie.

Źródło: www.medexpress.pl

Skip to content