Jak Feniks z popiołów – tak można podsumować powrót Michała Figurskiego do życiowej i zawodowej aktywności po udarze, którego doznał w roku 2015 Ważnym wątkiem jego historii jest nefropatia, czyli choroba nerek, zakończona przeszczepem narządu. Nasza rozmowa, w której dziennikarz dzieli się swoimi doświadczeniami jest i ku przestrodze, i „ku nadziei”. Czasami otrzymujemy od losu drugą szansę, ale… lepiej tak o siebie dbać, by nigdy tak granicznych przeżyć nie doświadczyć.

Kiedy się okazało, że masz cukrzycową chorobę nerek? Jakie były jej objawy?

To zajęło lata. Zapracowałem na swoją niewydolność nerek. Zostałem zdiagnozowany na cukrzycę typu 1 w 1993 roku, a przeszczep nerki miałem w 2016. Nefropatia pierwsze objawy zaczęła dawać ok. 2012 roku – pojawiały się nadciśnienie, problemy z gojeniem się ran, miałem też zaburzone krążenie, zaczęły mi lekko puchnąć nogi. Poszedłem do podologa, który od razu skierował mnie do nefrologa. Okazało się, że mam wysokie stężenie potasu, co jednoznacznie wskazywało, że coś niepokojącego dzieje się z nerkami. Zbagatelizowałem to zagrożenie. Wkrótce jednak znacząco pogorszyły się wyniki badań z krwi. Stężenie kreatyniny około 6-krotnie przewyższało normę, a to proste badanie wskazuje właśnie na kondycję nerek. Zgłosiłem się więc do nefrologa, doktor Ewa Wojtaszek szybko postawiła diagnozę – zaawansowana nefropatia.

Co w tym przypadku oznaczało „zaawansowana”?

To, że bardzo szybko zaczęły pojawiać się sugestie o konieczności przeszczepu. Zresztą było widać, że choroba postępowała. Oddawałem coraz mniej moczu, pojawiła się opuchlizna na całym ciele. Zaczęły się drętwienia kończyn, a przez to coraz częstsze trudności z poruszaniem się.

Początkowo zalecono mi dializę otrzewnową, jednak nie dawała ona wystarczających wyników/ z tego powodu, ale też żeby ułatwić mi życie zapadła decyzja o podłączeniu do cyklera. Jest to takie urządzenie, które umożliwia przeprowadzenie dializy otrzewnowej w domu. Każdej nocy podłączałem się do cyklera, aby ten wykonał pracę, której nie wykonywały już nerki. Rano odłączałem urządzenie i teoretycznie mogłem „normalnie” funkcjonować. Nie wspominam tego najlepiej, bo moje samopoczucie wówczas było dalekie od normalnego.

Na to wszystko nałożył się udar, po którym pogorszyły się wszystkie moje zdrowotne parametry. Trafiłem do Centrum Kompleksowej Rehabilitacji w Konstancinie, ale nie było tam nikogo, kto mógłby mi pomoc obsłużyć cykler. Dzięki zaangażowaniu przecudownej pielęgniarki, pani Mirosławy Kacprzak, która zorganizowała dla pracowników CKR specjalne szkolenie, dzięki czemu mogłem przenieść się ze szpitala do tej placówki, tam rehabilitować i jednocześnie czekać na przeszczep. Bo było już oczywiste, że mnie on czeka.

Udar przeszedłem we wrześniu 2015 r., a ostatnią dializę w grudniu 2016 r., w dniu przeszczepu.

Jak to jest być dializowanym?

Dializy były dla mnie przeżyciem traumatycznym. Mam bardzo złe wspomnienia, chociażby z powodu bardzo bolesnej przetoki, (zespolenie tętnicy z żyłą w nadgarstku) i wenflonu na piersi. Chemodializa jest potężnie wyczerpująca fizycznie i psychicznie. Trzy razy w tygodniu spędzałem po 7 godzin na sali dializacyjnej, gdzie było KILKADZIESIAT łóżek INNYCH PACJENTÓW. Okrutne zmęczenie, wyczerpanie, ale też mnóstwo czasu do zabicie. Żeby go tak zupełnie nie marnować, zacząłem tam pisać moją książkę autobiograficzną pt. „Najsłodszy”.

 Jak długo czekałeś na przeszczep?

Od diagnozy nieodwracalnego uszkodzenia nerek do przeszczepu minęło GRUBO PONAD ROK. Muszę przyznać, że początkowo lekarze nie brali mnie pod uwagę do takiej operacji. Wtedy jeszcze byłem postrzegany – pewnie słusznie – jako pacjent niesubordynowany. A wiadomo, że jest to procedura, która aby zakończyła się sukcesem, wymaga dobrej współpracy ze strony chorego.

Czy od razu było wiadomo, że będzie to przeszczep podwójny nerki i trzustki?

Nie, priorytetem była nerka, ale wiadomo, że jeśli jest taka możliwość przeszczepia się dwa narządy, aby „pozbyć się” cukrzycy i dzięki temu chronić przeszczepioną nerkę. Sam nie miałem przekonania do podwójnego przeszczepu, krążyły sprzeczne opinie, co do takiego rozwiązania. Niektórzy lekarze wprost mi je odradzali. Mówiono mi, że ryzyko zgonu podczas operacji szacowane było wtedy na 30%. Do końca nie byłem pewien słuszności decyzji o przeszczepieniu i nerki, i trzustki, na szczęście była słuszna.

Przeszczep organów finalnie jest jak wymiana sprzęgła w samochodzie, jeśli się uda dość szybko wracasz na prawidłowe obroty. W moim przypadku trzustka od razu podjęła pracę, nerka „zaskoczyła” po tygodniu. Od razu zostałem spionizowany i zaczęła się rehabilitacja. Do domu wyszedłem po dwóch tygodniach od przeszczepu, czyli bardzo szybko. Bardzo chciałem wrócić do życia.

Wróciłeś? Na ile poprawiło się Twoje zdrowie?

Dzięki temu, że otrzymałem od losu nową trzustkę można powiedzieć, że w pewnym sensie wyleczyłem się z cukrzycy typu 1, przynajmniej do czasu poprawnego funkcjonowania nowej trzustki. A to przecież cukrzyca była praprzyczyną uszkodzenia nerek (a raczej moje wieloletnie zaniedbania). Parametry cukrzycowe i nerkowe mam obecnie jak zdrowy człowiek (hemoglobina glikowana  – 5%, kreatynina 1). Regularnie chodzę na badania, przyjmuje immunosupresję, co jest koniecznością po przeszczepie. W tym wszystkim miałem szczęście do ludzi. To, że poważnie podszedłem do przeszczepu, że w ogóle mogłem być brany pod uwagę do takiej operacji to zasługa wielu lekarzy. Dzisiejszy stan zdrowia zawdzięczam również pani doktor Ewie Nowackiej-Cieciórze, która prowadzi mnie od przeszczepu. Początkowo jej nie lubiłem, bo jest bardzo wymagająca, dzisiaj uważam, że jest moim aniołem stróżem.

Bierzesz teraz dużo leków? Czy masz jakieś ograniczenia?

Rano przyjmuję trzy tabletki immunosupresyjne, wieczorem jedną. Dzięki temu żyję. Bardzo tego pilnuje, bo niestosowanie immunosupresji grozi dosyć szybko odrzutem. Wolałbym tego nie sprawdzać, zresztą wyszłoby to w badaniach. A ja nie chcę zawieść zaufania oraz „zmarnować” organów, które dostałem.

Ograniczeń w życiu po przeszczepie większych nie ma. Standardowo mam prowadzić higieniczny tryb życia, zdrowo się odżywiać, utrzymywać prawidłową masę ciała, nie zapominać o aktywności fizycznej i o regularnych badaniach. Udaje mi się spełniać te wymagania. Przykładam się do swojego zdrowia. Sam widzę, jak bardzo się zmieniłem pod tym względem.

Dziś wiem, jak ważna jest świadomość ryzyka związanego z chorowaniem na cukrzycę, jak ważne jest to, żeby postawić dbanie o swoje zdrowie na czele swoich życiowych priorytetów. Może nie brzmi to wielce atrakcyjnie, ale pozwala okiełznać cukrzycę i prowadzić naprawdę normalne życie.

Ja to zrozumiałem dopiero po czasie, kiedy rozwinąłem u siebie wiele powikłań – stopy, nerki, wzrok, krążenie. Mam to szczęście, że po przeszczepie wszystko się wycofało. Miałem naprawdę wiele szczęścia.

Czego Cię to doświadczenie nauczyło?

Żałuję tych 30 lat zaniedbań. W związku z niedowładem lewej dłoni straciłem motocykle, gitarę i wędkarstwo, ale też dzięki przeszczepowi wiele zyskałem – przede wszystkim drugą szansę. Odzyskałem życie. Straciłem kilka pasji, ale na rehabilitacji zakochałem się w boksie, grę na gitarze zamieniłem na śpiewanie. Gdyby nie ten przeszczep, nie miałbym żadnych możliwości. Przeszczep uratował mi życie, które dziś jest wspaniałe i pełne wciąż nowych pasji. Zawdzięczam je wielu osobom, lekarzom, pielęgniarkom, mojej rodzinie i przyjaciołom. To wielkie zobowiązanie.

Rozmawiała: Angelina Ziembińska

Print Friendly, PDF & Email
Skip to content