Od kilkunastu lat obserwujemy dynamiczny wzrost liczby zachorowań na cukrzycę typu 1 u dzieci poniżej 6. roku życia. A to oznacza, że wraz z początkiem września do szkół trafia coraz więcej młodych diabetyków. Kolejni pojawiają się w czasie roku szkolnego, bo nowych przypadków cukrzycy sukcesywnie przybywa. Jak są przyjmowani? Czy szkoły radzą sobie z wyzwaniem, jakim jest cukrzyca u młodszych, niesamodzielnych jeszcze uczniów? Na ile w zapewnianie dziecku bezpieczeństwa muszą być zaangażowani rodzice?
Opieka nad dzieckiem z cukrzycą w szkole to temat, który wzbudza wiele kontrowersji. Rodzice małych diabetyków często mają poczucie niedosytu, podkreślają, że placówki są niechętne młodym pacjentom, że nauczyciele nie chcą współpracować, a nawet że dzieci bywają dyskryminowane. Nauczyciele obawiają się nowych obowiązków, tłumacząc się tym, że nie mogą skupiać się na jednym uczniu, kiedy w klasie jest zwykle ponad 20 innych. Że cukrzyca jest skomplikowaną a oni nie mają wiedzy i kompetencji, by ją kontrolować. Boją się, że zrobią coś źle i będą pociągani do odpowiedzialności.
Obserwując sytuację dzieci z cukrzycą w szkołach, widać wyraźnie, że co placówka, to inny obyczaj. Są szkoły duże, mające w swoich szeregach pielęgniarkę, są mniejsze, gdzie etatu pielęgniarki nie ma, ale w klasie dziecka z cukrzycą jest akurat nauczyciel wspomagający, który angażuje się także w pomoc diabetykowi. Są stołówki szkolne przyjazne diabetykom, ale i takie, w których nigdy nic nie wiadomo, więc bezpieczniej jest pojawiać się z własnym, dokładnie przeliczonym na wymienniki prowiantem. Nie będzie przesadą stwierdzić, że polska szkoła nie do końca dorosła do faktu, że coraz częściej w gronie uczniów pojawiają się dzieci i młodzież z cukrzycą. Ale nie można też nie zauważać, że sytuacja uczniów w szkołach bardzo się w ostatnich latach zmienia a staje się to dzięki coraz szerzej stosowanych w tej grupie pacjentów systemów do ciągłego monitorowania glikemii. Już pompy insulinowe, które zostały wprowadzone do terapii dzieci i młodzieży blisko 20 lat wiele w tej kwestii zmieniły. Kolejnym krokiem milowym jest właśnie ciągły monitoring glikemii, który dzięki częściowej refundacji staje się standardem w samokontroli dzieci i młodzieży.
Jak ciągłe monitorowanie zmienia sytuacje dziecka z cukrzycą w szkole?
• Koniec nakłuwania opuszek palców
Pomiar glukozy glukometrem wymaga pobrania kropli krwi z opuszki palca. Do tego konieczne jest „przerwanie ciągłości skóry”, do czego teoretycznie w szkole ma prawo tylko pielęgniarka. Zdarzało się, że nauczyciele odmawiali młodszym uczniom pomocy w samokontroli, zasłaniając się brakiem uprawnień do takich czynności. Ciągły monitoring glikemii sprawia, że problem ten traci na aktualności. Samokontrola dziecka „dzieje się” niemalże automatycznie, nie wymaga żadnych dodatkowych czynności, a przede wszystkim kontaktu z krwią. Jednocześnie CGM daje wgląd w glikemię w każdej chwili. Kiedy uczeń zachowuje się inaczej niż zwykle, co może świadczyć zarówno o hipo, jak i hiperglikemii wystarczy zerknąć do aplikacji na telefonie. Nie trzeba się zastanawiać nad kolejnymi pomiarami. Aktualny wynik jest zawsze w zasięgu ręki.
• Maksymalna dyskrecja
Ten aspekt ciągłego monitoringu glikemii doceniają głównie starsi uczniowie, którzy nie chcę zwracać na siebie uwagi z powodu cukrzycy. CGM pozwala im w sposób bardzo dyskretny monitorować stężenie cukru, nie wymaga wychodzenia z lekcji, by dokonać pomiaru, ani mierzenia się na oczach kolegów. Dzięki temu młody człowiek nie czuje się osaczony przez cukrzycę i łatwiej mu zaakceptować fakt, że choruje.
• Strzałki trendu – możliwość działania z wyprzedzeniem
Największy strach u nauczycieli mających pod opieką uczniów z cukrzyca oraz u rodziców małych pacjentów wzbudza nadmierny spadek cukru, co może doprowadzić nawet do utraty przez dziecko przytomności. Choć obecnie ciężkie hipoglikemie zdarzają się bardzo rzadko, na co ma wpływ także podawanie insuliny pompą, strach przed tym powikłaniem pozostaje bardzo widoczny. Dlatego warto uspakajać nauczycieli, że systemy do ciągłego monitorowania glikemii znacznie to ryzyko minimalizują. Nie tylko dlatego, że dają wgląd w cukry w czasie rzeczywistym, także dlatego, że obok aktualnej glikemii wskazują także na kierunek i tempo jej zmian. Wystarczy rzut oka w aplikację na telefonie, by wiedzieć, jaki pacjent ma obecnie cukier, czy jest on stabilny, czy może wzrasta lub obniża się i w jakim tempie. Informacje, jakich dostarcza nam system są nieporównywalnie bardziej precyzyjne niż te wynikające z pomiaru cukru glukometrem. A dzięki temu możliwe jest adekwatne postepowanie zapobiegające zarówno hiper jak i hipoglikemii.
• Zdalne zarządzenie cukrzycą
Na koniec rzecz być może najważniejsza w kontekście najmłodszych uczniów z cukrzycą – możliwość zdalnego kontrolowania glikemii dziecka przez rodzica. Aplikacje takie jak Libre Link Up pozwalają opiekunom dzieci na podgląd glikemii za każdym razem, kiedy dziecko zeskanuje sensor. Aktualnych pomiary stężenie glukozy są przesyłane do chmury, a stamtąd na telefon rodziców czy opiekunów.
Dzięki temu nie tylko uczeń, czy będący obok niego nauczyciel widzą, jak kształtuje się glikemia, ale widzi to też rodzic, mający największe doświadczenie w kontroli cukrzycy swojego dziecka. Kiedy występują nieprawidłowości (np. cukier zbyt szybko się obniża) rodzic może skontaktować się z dzieckiem lub nauczycielem i doradzić, co w danej sytuacji należy zrobić. A to zmienia bardzo wiele w temacie dziecka z cukrzycą w szkole, tak dla samego ucznia, jak i dla rodzica oraz przedszkola czy szkoły. Rodzice mają poczucie kontroli nad sytuacją, dziecko jest bezpieczne, a nauczyciel wie, że nie został z problemem sam, że nie ciąży nad nim odpowiedzialność ponad miarę.
Można zatem powiedzieć, że dzięki nowoczesnym technologiom, takim jak systemy ciągłego monitorowania, polskie szkoły radzą sobie z cukrzycą coraz lepiej.
Martyna Lipnicka,
mama 9-latki z cukrzycą typu 1