Mam na imię Asia. Cukrzycę typu 1 wykryto u mnie w wieku 27 lat. Był to październik 2018 r.
Cztery miesiące przed diagnozą pojawiły się objawy świadczące o rozwoju choroby, które mogły mnie lekko zaniepokoić. Odczuwałam m.in. ogromne pragnienie – potrafiłam wypić w ciągu dnia 3-4 litry wody niegazowanej. Tłumaczyłam to sobie mówiąc: “Przy takich upałach nie dziwi fakt, że chce mi się pić”, “Woda jest tym czego mój organizm najwyraźniej potrzebuje”.
Nie widziałam (a może nie chciałam widzieć) w tym nic niepokojącego. Od zawsze byłam wrażliwa na chłód. Domownikom i znajomym było ciepło, natomiast ja trzęsłam się z zimna. Zaczynało się wtedy narzekanie. A to, żeby włączyć dodatkowe ogrzewanie, a to może zamknąć okna. Moja radość była więc ogromna, gdy obróciło się to o 360 stopni. Innym było chłodno, gdy ja miałam odwrotne odczucia. Jednak jako wieczny zmarzluch nie marudziłam z tego powodu. Innymi objawami były nocne skurcze w łydkach oraz to, co zwracało największą uwagę – chudnięcie (przed diagnozą w ciągu jednego miesiąca straciłam 5 kg).
Były to objawy, które bagatelizowałam. Nie podejmowałam kroków, które wymagałyby poświęcenia nieco czasu i energii. Szybkie tempo życia w dużym mieście i permanentny brak czasu może trochę usprawiedliwiać takie podejście. Wolałam wierzyć i przekonywać sama siebie, że to nie jest coś czemu powinnam poświęcić trochę uwagi.
Kilka dni przed trafieniem do szpitala pojawił się krótki, przerywany oddech, który nasilał się podczas nawet niewielkiego wysiłku. Dwa dni przed rozpoznaniem choroby robiłam zakupy spożywcze zatrzymując się w drodze powrotnej co kilka kroków, aby po 1-2 minutach ruszać dalej. Droga do przemierzenia nie była długa ok. 500 metrów. Mieszkanie wydawało się być wtedy jednak tak daleko jak z Rzeszowa do Gdańska.
Nie snuję tej opowieści w celu ukazania kilku miesięcy przed diagnozą jako ciężkich, uciążliwych, nie do wytrzymania. To był też cudowny, inspirujący, miły, odkrywczy, aktywnie spędzony czas ze wspaniałymi ludźmi (pomijając ostatnie dni przed trafieniem do szpitala). Myślę jednak, że opisanie pokrótce tego co się autentycznie działo pozwoli innym “słodkim osóbkom” poczuć, że są poniekąd częścią pewnej wspólnoty – wspólnoty cukrzyków – których wiele łączy.
Tak było przed rozpoznaniem choroby. Muszę przyznać, że nawet się ucieszyłam, iż nie jest to nic gorszego. To tylko cukrzyca, pomyślałam. Najbardziej z okresu pobytu w szpitalu pamiętam chwile gdy byłam naprawdę silna. Mówiłam sama do siebie i do innych afirmujące oraz dające nadzieję słowa. Zadawałam sobie pytania: “Może cukrzyca wbrew pozorom poprawi jakość mojego życia?”
Mam więcej energii, myślę “jaśniej” niż przed diagnozą. Odczuwam większą empatię w stosunku do innych i nie skupiam się tak bardzo na sobie”. W szpitalu wspaniałe było to, że pomimo “pewnej zmiany” w moim życiu oraz niewiadomej czy odnajdę się w tej “nowej rzeczywistości” byłam w stanie odłożyć na bok lęk, strach, zamartwianie się o to “co będzie”. Myślę, że właśnie w tym miejscu i w tej sytuacji potrafiłam tak naprawdę “osadzić się” w rzeczywistości. Ważąc 42 kg, nie widząc prawie niczego, ani nikogo (wzrok uległ znacznemu, chwilowemu pogorszeniu w następstwie choroby) byłam “tu i teraz”. Nie w przyszłości.
Z lekką przekorą, dostrzegając strach w oczach najbliższych, ja pokazywałam swoją siłę – mówiłam jeszcze więcej o tym, że ta choroba przyniesie nieoczekiwane zmiany w moim życiu. Nie negatywne, a pozytywne. Święcie w to wierzyłam i wierzę do tej pory.
Tak, w szpitalu gdy byłam pod okiem Pań pielęgniarek oraz lekarzy czułam się bezpiecznie. Tam dbano o to, abym przyjęła insulinę o określonej porze. Robione były pomiary cukru. Innymi słowy: nie byłam zdana na siebie.
Od razu po wyjściu ze szpitala czułam się lekko przytłoczona nowymi obowiązkami, które wiedziałam, że będą moją codziennością. Co dalej? – pytałam siebie po wyjściu ze szpitala. W tym okresie nie do końca potrafiłam wyobrazić sobie tego jak odnajdę się w nowej sytuacji. Początkowy brak kontroli wywoływał stres. Codzienna rutyna zajmowała czas: mierzenie cukru, podawanie insuliny, przygotowywanie posiłków. Po jakimś czasie zaczęłam liczyć wymienniki węglowodanowe oraz wymienniki białkowo tłuszczowe, co również było czasochłonne.
Pojawiały się nieprawidłowe cukry. Przez pierwsze dni były za wysokie, a po pewnym czasie zaczęły się problemy z hipoglikemią. W momencie, gdy to piszę nie opanowałam jeszcze pojawiającej się hipoglikemii, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Zauważyłam, że bardziej “rozumiem” potrzeby swojego organizmu.
Od dawna starałam się zdrowo odżywiać, choroba ta jest poniekąd dobrym pretekstem, by z tej ścieżki nie schodzić. Wiedziałam, że odżywianie ma ogromny wpływ na to jak wyglądamy i jak się czujemy. Teraz, kontrolując poziom cukru oraz obserwując po jakich pokarmach cukier gwałtownie wzrasta, mam na to niezbite dowody:). Od dawna jem produkty pochodzenia zwierzęcego sporadycznie i rzeczywiście widzę, że to mi służy. Spożywam głównie warzywa, owoce, nasiona, orzechy, rośliny strączkowe, kasze.
Osobiście myślę, że stres, nadmierne zamartwianie się przyszłością, myślenie o przeszłości i częste jej analizowanie są zmorą naszych czasów. Przyczyniają się do rozwijania się chorób. Być może i u mnie – osoby, która lubi mieć wszystko zaplanowane od “A do Z”, myśli i nadmiernie analizuje- tak właśnie było. W szpitalu praktykowanie bycia “tu i teraz” było dla mnie czymś naturalnym i przychodziło z łatwością.
Uważam, że choroba może poniekąd być czymś co pozwoli dostrzec ważne rzeczy, przewartościować niektóre sprawy. Jestem jeszcze nie do końca “doświadczonym” diabetykiem. Uczę się powoli swojej choroby oraz swojego organizmu. Myślę, że wiele “słodkich osóbek”, które chorują dłużej, są z cukrzycą (szczególnie mówię tu o cukrzycy typu 1 ) za pan brat.
Ja na tym etapie dopiero się z Nią zaprzyjaźniam. Mam nadzieję, że te więzy przyjaźni będą z dnia na dzień coraz mocniejsze. Ja to wiem:)
Asia
Zachęcamy do obejrzenia galerii zdjęć Joanny na Instagramie:
Szkoda, że po 26 roku życia kończy się refundacja pomp insulinowych i systemów ciągłego monitorowania glikemii… sprzętów, które umożliwiają normalne funkcjonowanie i zmniejszają ryzyko powikłań. Sama zachorowałam na cukrzycę typu 1 dwa miesiące po 26 urodzinach…